sobota, 12 października 2013

Rozdział I

Obudził mnie krzyk dochodzący z zewnątrz. Przeraziłam się. A co jeśli to wojownicy wkroczyli na teren pustkowia, by znów porwać dzieci do wojska? Przecież one nie dałyby sobie rady na obszarze Wąwozu. Szybko zerwałam się z łóżka, żeby sprawdzić, co było przyczyną tego krzyknięcia. Kiedy wyszłam z pokoju, o dziwo byłam jedyną osobą na nogach. A może zwyczajnie to mi się przyśniło? Chciałam wrócić do łóżka , jednak krzyk  się powtórzył. Nie zostałam temu obojętna. Szybko włożyłam buty i wyszłam na zewnątrz. Nie zauważałam nic specjalnego, ale wrzask usłyszałam jeszcze kilkakrotnie. Starałam się wyczuć, skąd on dokładnie dochodzi. Po chwili myślenia udało mi się stwierdzić, że dobiega on z zachodniej części rynku pustkowia. Pobiegłam w tamtą stronę, gdyż byłam ciekawa, a zarazem przerażona, co wydaję tę wrzaski. Nagle zauważyłam moja najlepszą przyjaciółkę, Sierrę. Byłam ciekawa, co tu robi. Podeszłam do niej, ale wtedy zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć. Musiałam to jakoś znieść. Zaciągnęłam ją do jej domu. Kiedy w końcu się uspokoiła, była trzecia nad ranem. Powolnym krokiem wróciłam do mojego domku, ale zanim zdążyłam zasnąć, zaczęło wschodzić słońce. W takich warunkach nie uśniesz! No nic, musiałam iść do szkoły, więc zwlekłam się z łózka, a następnie poszłam wsiąść prysznic. Na pustkowiu ludzie nie mają ciepłej wody, więc musiałam zadowolić się letnią. Bo krótkim i rozbudzającym prysznicu ubrałam się w sukienkę do kolan. Była biała, jak każdej dziewczyny w szkole. Nasze mundurki nie było bardzo oryginalne. Po drodze do szkoły spotkałam  Sierrę. Jak ci się spało?- Spytała niewinnym głosem. Cisnęło mi się na język, żeby odpowiedzieć jej, ze świetnie, tylko nie spałam przez nią prawie całą noc, ale powstrzymałam się, i odpowiedziałam spokojnie, że świetnie. Pełna nerwów poszłam do szkoły razem z moją przyjaciółką.
   Godzina 13:40. Koniec lekcji. Teoretycznie wolność. Wracam z Sierrą do domu. Na rozwidleniu dróg żegnamy się, i każda odchodzi w swoją stronę. Jeszcze tylko lekcje, i mogę zacząć się opiekować bratem. Świetnie, co nie?
  Lekcje zrobione, brata nie ma. Więc co robić? Monotonność zaczyna się  już nudzić mi i nie tylko. Muszę po raz setny sięgnąć po tą samą książkę. Na pustkowiu nie mamy ich wielu, a że ja ubóstwiam czytać, to wszystkie mam. Tą, którą mam ochotę zawsze czytać, jest książka o wszystkich 4 miejscach świata.: Las jest moim ulubionym. Ludzie wydają się być tam tacy szczęśliwi. Nie to co w tej dziurze. Wodospad też nie wydaje się zły. Wszystko lepsze niż Wąwóz rozpaczy. Niestety, musiałam przerwać lekturę, ponieważ brat wrócił ze szkoły.
   -Pora  wyjść na dwór – powiedziałam dziecinnym głosem do młodszego brat, który siedział na łóżku, i bawił się żołnierzykami
- Ale jest za gorąco…
-Co ty gadasz?! Jest środek wiosny! W sam raz pogoda! Czemu nie chcesz wyjść?
 - Bo Ivan dziś mówił w szkole, że żołnierze mają przyjść, i znów zabrać dzieci do wojska, a ja nie chce tam iść!
- to ivan jest durniem. Nikt po ciebie nie przyjdzie… Nie bój się. Choć się pobawić, i nie przejmuj się Ivanem- powiedziałam z entuzjazmem w głosie, chociaż wcale nie miałam pewności. Żołnierze zawsze mogli przyjść i kogoś zabrać do wąwozu, do wojska. Nie chciałam jednak, żeby Brian zaprzątał tym sobie głowę. On miał dopiero 8 lat.
Patrzenie na wszystkie te dzieciaki biegające po placu było rozkoszne. Nasz plac nie był jakiś mega wielki. Dwie huśtawki, zjeżdżalnia i małe drabinki. Nie było nam potrzebne nic więcej. Po godzinie pewnie padła bym z nudów, gdyby nie Sierra. Patrzenie na to, jak dzieci biegają, robi się nudne, jeśli się to przedawkuje. Z przyjaciółką mogłam gadać godzinami. Nie ważne na jaki temat, nie ważne gdzie. Kiedy miałam problem, potrafiła mi doradzić . Brakowało jej jednej cechy: samozaparcia. Kiedy ja coś chciałam, zrobiłabym wszystko, żeby to osiągnąć, A Sierra wolała ustąpić. Próbowałam jej tłumaczyć, ze tak do niczego w życiu nie dojdzie. Jednak jej nic się nie dało wbić do głowy. Cóż za ironia: Nie umie postawić na swoim, a jednak nie słucha, co mam jej do powiedzenia na jej temat. Ale tak czy siak, byłą dla mnie jak siostra. Zanim się zorientowałyśmy, byłą już 20:30. Briana nie było na placu. Gdzie ten szczyl znów polazł!? Zaczęłam latać po całym placu jak opętaną, szukając go wszędzie. Nigdzie go nie było. Rzuciłam się pędem do domu, żeby powiedzieć o tym incydencie mamie. Kiedy weszłam, zboczyłam mojego brata, leżącego sobie w łóżku. Miałam ochotę go wtedy zabić, za to, jakiego starach mi napędził, i nie zrobiłam tego, ponieważ nasza mama siedziała w pokoju obok.
 Trzecia w nocy, brak krzyków, dobry znak. Nie mogłam zasnąć przez wczorajsze wydarzenia. Siedziałam z latarką pod kołdrą, która nie dawała żadnego efektu zmniejszenia widoczności światłą, i czytałam o wodospadzie. O mój boże, jak bym chciała tam mieszkać! Wszyscy tak pięknie poubierani, tak weseli. I te piękne krajobrazy! Aż zapierało mi dech w piersiach. Kiedy słyszałam jakieś kroki, od razu musiałam gasić latarkę, i udawać , że śpię. Była godzina policyjna., a świecenie po całym domu, było złamaniem jej. Za to był jeden punkt. Za dwadzieścia, zsyłali cię do wąwozy, na wygnanie. Niby tylko jeden punkt, ale wole nie ryzykować. Przez ciągłe zgaszanie i zapalanie latarki, nie mogłam się skupić na pięknem tego magicznego miejsca. Powoli odczuwałam zmęczenie, więc odłożyłam lekturę, i odpłynęłam do błogiej krainy snów.
   

- Mercedes, wstawaj! – Usłyszałam krzyki mojego brata, który biegł w moja stronę – Już wpół do ósmej!
- CO???- Wrzasnęłam na cały dom, i szybko zerwałam się z łóżka. Czemu ten mały szczyl tak późno mnie obudził.? Przez niego się spóźnię do szkoły! Szybko się ogarnęłam. Prze drzwi wrzasnęłam do Braina, że go dopadnę. Musiałam biec do budy i czesać się jednocześnie. Chyba nigdy nie biegłam tak szybko! Kiedy usłyszałam dzwonek, byłam 50 metrów od zakładu karnego, który nazywają szkołą. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, i dotarłam przed klasę w ciągu 20 sekund. Pędem poprawiłam mundurek, i stałam tak, dopóki nie usłyszałam nazwiska Hawk. Wtedy wparowałam do klasy, i wrzasnęłam –Jestem!- No co? Efektowne wyjście musi być. Usiadłam do ławki, zadowolona, ze zdążyłam na czas.
-No dobrze- zaczęła nauczycielka- To teraz proszę wszystkich o oddanie mi swoich eseji. No jasne, wiedziałam, ze czegoś zapomniałam. Musiałam szybko wymyśleć jakieś usprawiedliwienie.
-Pani Smith. Niestety, ale nie mam mojego eseju- Powiedziałam najszybciej jak mogłam.
- A czemóż to?
- Ponieważ brat mi go porwał, i zrobił z niego masę na jakąś figurkę..
- Mercedes, tego już za wiele. Wpadasz do klasy jak obłąkana, i jeszcze nie masz swojej pracy domowej. Musze porozmawiać z twoją matką.
- Proszę, nie.
- Przykro mi, ale nie mam wyjścia. Po lekcjach masz zostać, a ja w między czasie zadzwonię do twojej matki.
To mi popsuło nastrój. Matka bywa surowa, jeśli zbieram złe oceny. A wszystko przez tego gówniarza! Czemu to ja mam być karana, za to, co on robi? Nienawidzę być tą starszą.

   Koniec lekcji. Musze czekać, aż mama skończy prace, żeby mogła przyjechać na rozmowę o mnie. Nie potrzebnie zawracają jej głowę. Tak czy siak ma wystarczająco dużo zmartwień. Po śmierci ojca nie jest jej lekko. Źle się czuje z tym, ze prze ze mnie cierpi. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam stukot obcasów, a zza zakrętu korytarza wyłoniła się moja mama. Widać było nerwy na jej twarzy. Rzuciła na mnie gniewne spojrzenie, i wparowała do biura dyrektorki. Co chwila słyszałam jakiś wrzask, lub walnięcie pięścią o biurko. Po 20 minutach ostrej jak sądzę wymiany zdań moja matka wyszła z gabinetu, krzyknęła – mercedes, idziemy stąd!- i ruszyła przed siebie. No świetnie, kurna , świetnie. Czeka mnie kazanie w domu. Powolnym krokiem ruszyłam za moją rodzicielką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto początek mojego opowiadania. Mam nadzieje, ze się wam spodoba

4 komentarze:

  1. Hej.:)
    Ciekawie zapowiada się ta historia, co prawda nie moje klimaty, ale co tam.:P
    Masz fajny, lekki styl pisania.:D
    Brawo, za opisy przeżyć wewnętrznych.

    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;)
    Ciekawie się zapowiada.
    Mam nadzieję, że niedługo napiszesz kolejny rozdział. Mogłabyś dać mi znać, gdy go wstawisz? ;)
    Masz lekki i ciekawy styl pisania, a to co mi się rzuciło w oczy, to bardzo dużo zdań pojedynczych. Mam nadzieję, że mi za to nie urwiesz głowy, ale jeśli mogę Ci coś doradzić, to spróbuj bardziej rozbudowywać zdania. Przez to nie będzie się miało wrażenia, że czas aż tak szybko płynie.
    I bardziej zwracaj uwagę na akapity, wtedy wygodniej się czyta tekst.
    (Ale nie bież tego do siebie. Nie jestem znawczynią, więc równie dobrze mogę być w błędzie. Piszę to, co myślę, a szczera opinia jest chyba najważniejsza, czyż nie? ) ;)
    Jest część takich osób, którzy wolą opisywać otoczenia, niż emocje bohaterów. Odniosłam wrażenie (nie wiem czy trafne), że lubisz pisać o przeżyciach wewnętrznych bohaterki, o tym co myśli i czuje, bo jest tego u Cb sporo i bardzo dobrze! To jest szczególnie ważne, gdy piszesz w pierwszej osobie. Pod tym względem trzymaj tak dalej!
    Czekam na kolejny rozdział! :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :D
    http://przygody-w-alagaesii.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinien mieć w sobota, ale nauczyciel się na mnie uwziął, i w zależności, czy nie będę pyskować, to rozdział pojawi się w sobotę lub niedziele. na pewno w weekend. Mam już połowę, ale moje beta musi sprawdzić . i rzeczywiście, wole napisać na pół strony, co myśli bohaterka, niż napisać. Drzewa były zielone, niebo niebieskie, a ludzie nudni itd. Mam nadzieje, ze zostaniesz na dłużej pa :*

      Usuń
  3. Fajne :) przyznaję rację pozostałym, super piszesz opisy uczuć wewnętrznych. Lecę czytać następne rozdziały :P

    OdpowiedzUsuń